Zmarnuj swój czas i rozgryź mnie.



 


Prawdziwych przyjaciół od wódki poznaje się w biedzie

Od przeprowadzki minął prawie rok
aklimatyzacja kwestią czasu


Wczoraj swoją obecnością zaszczyciłem nieoczekiwane
przyjęcie ze studentami filozofii.
Zabłysnąłem znajomością z Janem Galarowiczem,
co skończyło się częstowaniem mnie wódką Wyborową.

Nie zrobiłem niestety nic głupiego oprócz
włożenia różowego kostiumu wróżki ze skrzydełkami i różdżką.
Poza tym stwarzałem pozory okazyjnie nadupconego
konsumenta gorzoły.

A w weekend był Szczyrk i nawrót nałogów
tytoniowych i mięsnych oraz romans
z czarnym słoniem i zwyczajną dynią.
Robili nam kompromitujące zdjęcia, które lada chwila
pojawią się w internetowych tabloidach.

W mieszkaniu jak zwykle nieporządek i tradycyjne
wzajemne obiecywanie sprzątania.
U mnie też zaniedbanie:
studiowania, osobowości i poniekąd Ewy.
Nawet nie nadaję się do pisania wierszyków,
to powinien za mnie robić ktoś inny i kompetentny.