Zmarnuj swój czas i rozgryź mnie.



 


Wieczorem (stukot)

Wieczór właśnie zwlókł się
z kolan i drapie pazurami
obicia foteli chce szaleństwa
Biega po mieszkaniu próbuje
otwierać drzwi zakazanych
pomieszczeń

Dzień odłożył się
na szpiczastych uszach
na jutro
noc już osiada na wąsach

Wkrótce zaśnie
na ciepłym grzejniku

Zastawanie czyli pieprz i wanilia

(płodzenie jest oddawaniem
oddawanie - śmiercią)

Zastałem
chłopca i dziewczynę pod przystankiem
niosą torbę a tam wszystko
pozamykane
Wsiadają do autobusu obmyślają
drogę ucieczki

Autobus wspina się
pod górę przy targowisku
na ulicy Beskidzkiej papierosy
sprzedawane na sztuki na wszelki
wypadek

***

(za dwie butelki wschód)

Jeszcze czuć waniliowe Vougue’i
woń parującego deszczu
cieknącą po szybach

pani w barze
Pod Pretekstem

Koniczyny

Zima przyszła białym
w kroku i nowym rokiem
świeżym miastem
Autobusy przechodzą w tramwaje
a tramwaje w ciemność

Nic nie spada z drzew -
drzewa już nie płodzą
buty obcasowo
giną w podziemiach

Kobieta obok pachnie niczym
a kobieta obok niej pachnie niczym
tak też wyglądają i mówią patrząc
przez tylną szybę

Ktoś krzyknął ktoś wyskoczył
nikt nie zwrócił uwagi

Żniwa

w ogrodzie kwitną
dzieci każde
inne każde łodygą w ziemi
konary drzew na zmianę kurczą
poszerzają z dziupli
cieknie matczyna żywica to wszystko
stopniowo wybuchało wczoraj gałęzie obrodziły
gametami posady zatrzęsły się
na trawniku

osiadła rosa zlizywana raz po raz
przezroczystym językiem a za nim
zęby

metalowe wbijane
w nieosłoniętą szyję

Krakuf

(Kraków, miesiąc dziesiąty)

Tu się boi Straży Miejskiej
tu Straż ma kompetencje
stoi na straży smoczych opowieści

Kaczawa wezbrała i postawiła
mosty którymi suną autobusy
na szynach

Na Sławkowskiej archeologowie
HUJ
tu bylimy brahu -
kibice Wisły Kraków

Limeryk o Pudzianowskim

Pewien pan Mariusz znany z ekranu
skoczył na urlop do Teheranu
I choć chłop był ze stali
wszystko mu zabrali
młodzieńcy o twarzach z hebanu

Limeryk o radiu

Pani Maria co mieszka w Chorzowie
bardzo chciała zapoznać się z Bogiem
Dziś słucha ewangelii
w odbiorniku bez gęby
Więc fale szturmują jej głowę

Co gito ergo

Co gito ergo? Sum
nie mógł gić -
sum nie gije
sum się wije

Ja giłem czy ty
giłaś?

To gili Gili!

Limeryk o himalajskim szczytowaniu

Pewien Piotr zjechał do Nepalu
podziwiać pasmo Himalajów
Następnie z Chinkami
zabawiał się dniami
Bo w nocy brał pannę z Bombaju

Limeryk o podartych spodniach

Pewien Tomasz co mieszka w Sopocie
rozdarł spodnie na podmiejskim płocie
Teraz pana Tomasza
zobaczyć na golasa
można w słynnym nadmorskim kurorcie

Limeryk o alkoholowych wojażach Adama Mickiewicza

Raz pewien facet żulił fundusze
by coś obalić nie pod przymusem
Więc pędził już od rana
owo Jabłko Adama
Potem wypił je wraz z Tadeuszem

Elyty Krakowskie (zasłona Dymna)

Jedna z rozsławionych piwnic
w Krakowie
wyjątkowo jasny wieczór
jak zwykle
napuszone miny

Jeden z ostatnich starych
tramwajów w mieście
fotele ustawione szeregowo
pokazują miejsce w hierarchii

Za pokaleczoną szybą migają
pod - ludzie - nad

bezdomni - ja - Grzegorz Turnau

Postać (i pójść)

Wczoraj to wieczór
wyjące alarmy samochodów
zastępujące psy pochowane
po domach
pod drzewami

Przyszła żona
teraźniejsze spory o nazwiska
potomków obietnice
wypowiadane zamiast pacierza
tak samo odruchowe

Przyszła żona i jest mąż
pochowani po łóżkach
na przystankach
bawią dzieci
zastępują psy

Limeryk o kinie nocnym

Raz Alicja ze Świętokrzyskiego
poszła na film do kina nocnego
A co tam wyświetlali
nie dowiesz się od Ali
Ekran przysłonił ptak najdroższego

Limeryk o smakowaniu

Raz pewna Martyna z miasta Kielce
jadła kurczaka w świńskiej panierce
I tak jej smakowało
że w posadach zagrzmiało
całe miasto - to przeszło pojęcie

Limeryk o klejnotach

Pewien pan z katowickiej Ligoty
podziwiał w lustrze swoje klejnoty
Zobaczyła to pani
nie zmieszała się ani
przez chwilę zwiększyła swe obroty

Strzyga

Zaszła ze słońcem
stopniowo robiła się
niewyraźna aż wreszcie

Teraz nie wiadomo
jak używać światła
w jaki sposób się budzić

Nie wpada do pokoju
nie przymruża oczu
Tylko noc ciemno i
wieczne odpoczywanie

Pani K.

Pani K. klęczy od tego
klęczenia robią się jej
na kolanach odciski klęczy
cicho powoli nie ponagla
nie wolno ponaglać Boga

Nie wierzy ale prosi a nuż
a nóż tak na wszelki wypadek
Drwiącą ręką poprawia włosy
coraz silniej odczuwa każdy

tkwiący w podłodze gwóźdź
Może to przypadkowo a może
to jakiś symbol