Dobrze i wesoło, już czas. Wszystko
na swoim miejscu, ściany
pomalowane i ogólnie dokończone.
Alkohol, papieros i Pan, który wrednie krzyczy
w wymęczone ucho.
O szóstej zamykają sklep, a ja wciąż nie jestem gotów,
by stanąć w kolejce po świeże ryby.
Gryząc cienie, klękam i wyobrażam sobie.
Dobrze, że tak młodo umarłem, przynajmniej będę
ładnie wyglądał na kubkach i koszulkach.