Bo mi się nie chce - na te słowa pani łapie za barierkę.
Kiedy byłem mały, jeszcze ustępowałem.
Pęcherz krzyczy, oburącz trzymam
zawleczkę, by przypadkiem nie odbezpieczyć;
patrzę w prawo - jedyny i płatny
szalet w okolicy, tu przenikają się wszystkie
warstwy społeczne miasta.
W rokraczonej kontemplacji, czytam:
wczoraj było chujowo, dzisiaj jest chujowo, jutro będzie chujowo -
długo oczekiwana stabilizacja.