Zmarnuj swój czas i rozgryź mnie.



 


Zabierz pani

Droga pani obyczajów lżejszych
od piórka. Proszę bardzo, tam leży.
Wczoraj było z nim naprawdę kiepsko,
z tego wszystkiego zapomniał zasnąć.

Przez dwadzieścia osiem dni, bezczynność
każdej chwili waliła pięściami w opuszczone
powieki. Aż było widać kości.

Obgryzał paznokcie, już dawno wiedział.
Rano piąta magiczna, wraz ze wschodem słońca,
kazała wargom szeptać cudze słowa.

Nawet księżyc za oknem się od niego odwrócił,
by nie poczuć

lżejszego od piórka
swądu spalonych mostów.