Zmarnuj swój czas i rozgryź mnie.



 


Żonkile (powrót taty)

Teraz wypadałoby splunąć. Długo to zajęło,
przepraszam, ale musiałem się jeszcze pokłócić.
Na skróty, na przestrzał polną drogą i pełną gębą,
już nie powiem:

kufnia, labalbal, lowelek.

Następny proszę śliski temat, w który wpadnę
przypadkowym przechodniem, rozbiorę na czynniki pierwsze,
pieprzem nastroję struny głosowe.
Wyjdę przejść siebie po wodzie, zeszmacony
historią o zapachu zgniłej ryby.

Raz, dwa, trzy

żonkile, tulipany,
gwoździki.