Zmierzch na Szewskiej, jesień i wszystko gnije.
Ktoś liściom podciął skrzydła, więc opadają z hukiem
pod nogi przypadkowych krakowian.
Kątem oka obserwuję rejestracje samochodów,
zapalam kolejnego ostatniego i barbarzyńskim krokiem
wchodzę na Karmelicką.