Mężczyzna otwiera oczy, unosi ręce
na linię wzroku.
Z zaciekawieniem obrywa kawałki
świeżej skóry.
Na dziewięć dni przed narodzinami,
Pan odbił go od dna.
Pozostawił blizny, by mężczyzna
nie zapomniał.
Od dziś każdy zapach będzie przypominał
ostatnią zimę i nikt już nie podwinie
długich rękawów.
Dopiero mając pod sobą przepaść
pięter, odczułem ułomność
nieposiadania skrzydeł.