Jesień przeszła w zimę.
Wszyscy zjechali,
by pożegnać dziadka.
Spodnie garnituru oplatają
puchnące nogi.
Tylko stać i patrzeć,
aż wszystko się skończy,
aż mróz zastygnie w oczach.
Śmierć zawsze
przychodzi zimą;
kaleczy rtęć,
zamraża ruchy dłoni.
Zmarnuj swój czas i rozgryź mnie.